Kilka tygodni temu zostałam obdarowana nową książką Nigelli Lawson – „KUCHNIA” (książka jest fenomenalna – dziękuję! :)) Wkrótce napiszę o niej więcej (choć podejrzewam, że wiele z Was ma ją już na swoich półkach;)), dziś chciałabym opowiedzieć Wam o pierwszym przepisie z tej publikacji, który udało mi się zrealizować – o cudownie żółtej od kurkumy, tajskiej zupie kokosowej z kurczakiem i ryżowym makaronem vermicelli.
Jak już Wam nieraz pisałam, do zup azjatyckich mam prawdziwą słabość. Es eł a be o ś ć. Dlatego nic dziwnego, że w zbiorze prawie dwustu cudnych przepisów w pierwszej kolejności wrzuciłam się właśnie na ten. Jest zdecydowanie inny, niż pozostałe – bardzo kokosowy, ale też szalenie… kurkumowaty. Tak. To jest właściwe określenie. Smakuje przez to trochę, jak malezyjska laksa. Po całej sekwencji mleka kokosowego z dodatkiem pasty curry, które okazuje się na ogół najszybszą wersją z tajskich potraw, to danie było prawdziwym powiewem świeżości. Jest kokosowo-kremowe, to fakt, ale przy tym głęboko imbirowe – może i na swój sposób pikantne, ale bardziej właśnie, jak imbirowy napar, niż nawet jak wspomniany przeze mnie kurczak w pięciu smakach. Oryginalny przepis zawiera oczywiście chilli i ja wiernie go dodaję, ale jeśli wolelibyście, by potrawa była mniej ostra – nie dawajcie go. Imbir i tak zrobi swoje, ale powinien stworzyć rodzaj pikantności, która nie tyle piecze, co rozgrzewa.
Bardzo ciekawa jest też konsystencja zupy, pełnej chrupiących jeszcze warzyw i sprężystego, ryżowego makaronu. Jeśli lubicie smaki Azji (lub nie boicie się ich po raz pierwszy spróbować) – ugotujcie ją koniecznie!
Jedna mała uwaga: oryginalny przepis Nigelli zakłada użycie rozdrobnionych kawałków pieczonego kurczaka. Jeśli macie takie kurczakowi resztki, oczywiście możecie je w ten sposób spożytkować; ja jednak użyłam pokrojonych piersi kurczaka, które wcześniej zamarynowałam w azjatyckich sosach.
Kokosowa zupa tajska z kurczakiem, na 2-3 porcje:
1 litr bulionu drobiowego
150 g vermicelli ryżowego lub sojowego (do tej potrawy wolę ryżowy)
400 ml mleka kokosowego (w oryginale jest 200 ml, ale puszka ma 400 i wygodniej było mi dać wszystko… moim zdaniem, ze świetnym rezultatem)
kawałek kłącza imbiru o długości ok. 3-4 cm, obrany i posiekany
2 łyżki sosu rybnego
1 chilli, pozbawione pestek (ja zostawiam) i posiekane
1 łyżeczka kurkumy (dałam 1,5 łyżeczki)
1 łyżeczka pasty z tamaryndowca (pominęłam)
1 łyżeczka cukru, najlepiej brązowego
2 łyżki soku z limonki
250g mieszanki warzyw do stir-fry, w moim wypadku były to:
1 zielona papryka, posiekana w długie cienkie paski
1 opakowanie kiełków sojowych
2 piersi z kurczaka
Marynata: 1 łyżka sosu sojowego, 1 łyżka słodkiego sosu chilli, 1 łyżka sosu chilli-czosnek
Garść kolendry lub mięty (do posypania)
Piersi z kurczaka umyj, oczyść z błonek i chrząstek i pokrój w małe kawałki. Włóż do miski, dodaj wszystkie składniki marynaty; całość wymieszaj i odstaw.
W garnku zagrzej bulion. W osobnej misce przygotuj makaron, zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu (UWAGA! najlepiej sprawdź te instrukcje, zanim przystąpisz do gotowania zupy. Cienkie makarony, choć podobne, potrafią znacząco różnić się pod względem czasu i sposobu przygotowania, a ważne, by był gotowy w tym samym momencie, co zupa).
Do bulionu dodaj wszystkie składniki poza makaronem, kurczakiem*, warzywami i kolendrą/miętą, i całość zagotuj. Gdy zupa dobrze się zagrzeje, dodaj kurczaka i warzywa. Po jakichś dwóch-trzech minutach, czyli gdy tylko kurczak się ugotuje, a warzywa zagrzeją, zupa będzie gotowa.
Gotowy makaron dodaj do zupy lub rozłóż bezpośrednio w miseczkach. Podawaj ze świeżą kolendrą lub miętą.
Miłego smakowania:)
* Jeśli, jak Nigella, używasz już upieczonego kurczaka, dodaj go do bulionu od razu, razem z innymi składnikami.
Bardzo lubię takie tajskie buliony warzywne, myślę, że z takimi długimi kiełkami szczególnie by mi smakował. A tej książki Nigelli jeszcze nie mam więc czekam na opowieści :)
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, ile radosci moze sprawic kostka bulionowa i puszka mleka kokosowego!
OdpowiedzUsuńMusze sprobowac przepis, bo wyglada bajecznie! :)
wygląda świetnie. na pewno przepis wypróbuję, tym bardziej że lubię te klimaty;)
OdpowiedzUsuńzupki tajskie pyszne..!! Zapraszam do mnie na objrzenie Bitwy pod Grunwaldem wyhaftowanej krzyżykami w naturalnych rozmiarach...
OdpowiedzUsuńMarta - polecam zdecydowanie:) Kiełki rzeczywiście sprawiają się wspaniale. Ne znam się tak dobrze na kuchni wegetariańskiej, jak Ty, ale podejrzewam, że świetnie sprawdziłoby się też chrupiące, wysmażone tofu (jadłam kiedyś taką wersję z zielonym curry - fantastyczne!)O Nigelli niedługo napiszę, a już teraz bardzo polecam - szczególnie pełno w niej pięknych ciast i innych deserów:)
OdpowiedzUsuńAnonimowy - haaaa, no widzisz, niewiele potrzeba do szczęścia;)Choć gdyby kostka pochodziła od Hestona Blumenthala - byłaby to zapewne najbardziej gourmet ze wszystkich dań gourmet:)
Panno Malwinno - dziękuję:) Zupę naprawdę polecam, jest pyszna i co najważniejsze trochę inna od większości tajskich zup, które znam:)
Mona - byłam byłam - niesamowite!
To co trzeba się porządnie zaopatrzyć i zrobić, bo wygląda super :)
OdpowiedzUsuń:) Dzięki! Naoprawdę polecam, robi się szybko a smakuje bardzo dobrze - w sam raz na środek tygodnia:)
OdpowiedzUsuńWitam Serdecznie,
UsuńBardzo ciekawy przepis. Chciałbym się dowiedzieć czy byłaby Pani zainteresowana, abyśmy dodali przepis na naszą stronę z przepisami kuchni orientalnej?(www.PrzepisyChinskie.pl)
Jeśli tak proszę o wiadomość na adres e-mail : pro_orient@o2.pl
W mailu proszę o podanie przepisu oraz nazwy Pani bloga.
Dodając na nasz serwis oczywiście zaznaczymy, że pochodzi z Pani bloga.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Mateusz
zupa nie wygląda apetycznie :(
OdpowiedzUsuń