niedziela, 6 lutego 2011

Nim przeczytacie moje recenzje…:)


Już wkrótce w Delikatesach pojawi się moja pierwsza gastronomiczna recenzja. Bardzo lubię odwiedzać nowe miejsca i dzielić się potem wrażeniami z innymi, szczególnie, jeśli jakaś napotkana przeze mnie restauracja czy kawiarnia jest moim zdaniem szczególnie warta odwiedzenia. Dlatego nierzadko o jakiejś Wam napiszę, zachęcając do jej odwiedzenia. Będzie mi zawsze bardzo miło, jeśli po przeczytaniu mojego opisu postanowicie odwiedzić nowe miejsce:)… choć oczywiście całkowicie szanuję to, że różne są gusta i smaki.

Wydaje mi się, że opisuję odwiedzone restauracje dość rzetelnie. Jest jednak kilka rzeczy, które chciałabym Wam powiedzieć, nim zaczniecie czytać moje recenzje:

1)      Lubię jedzenie i lubię ludzi. Lubię spotkania z przyjaciółmi, wyjścia w najbliższym gronie i świergot dzieci wcinających lody przy sąsiednim stoliku. Dlatego miejsca, które odwiedzam są bardzo zróżnicowane – od eleganckich restauracji, aż po bardzo wyluzowane knajpko-kafejki czy bary. Nie chcę pisać tylko o tych pierwszych, lecz także o tych ostatnich – nieraz właśnie w niepozornie wyglądających miejscach można spróbować czegoś dobrego, trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać.
2)      Wybór prezentowanych miejsc i sposób ich opisywania jest czysto subiektywny; jeśli namawiam do odwiedzin, to tylko z własnego przekonania.
3)      Każde z opisywanych na blogu miejsc zostało przeze mnie odwiedzone – jeśli kiedykolwiek w ramach ciekawostki wspominałabym o nowym miejscu, o którym słyszałam, ale jeszcze go nie odwiedziłam – wyraźnie to zaznaczę.
4)      Wychowano mnie w przekonaniu, że o osobach trzecich należy mówić dobrze albo wcale. Choć nikt nie jest idealny i ja też nie zawsze potrafię powstrzymać się przed złośliwością, staram się, przynajmniej tam, gdzie to nietrudne, nie krytykować przesadnie innych, i dotyczy to również restauracji. Jeśli odkryję miejsce (moim zdaniem) godne polecenia, napiszę Wam o nim; jeśli wyjdę nieprzekonana – pewnie po prostu o nim nie wspomnę… chyba, że ktoś aktywnie mnie zirytuje, obsługa będzie nieuprzejma, talerze brudne, jedzenie niesmaczne a rachunek – odpowiednio (czy raczej nieodpowiednio;)) wysoki. Tak jednoznacznie kiepskich miejsc jest jednak mało, więc i mało będzie zapewne takich recenzji. Skupię się raczej na restauracjach, w których byłam, które polubiłam i które z pełnym przekonaniem mogłabym polecić.
5)      Na studiach pracowałam przez jakiś czas jako kelnerka i barmanka, stąd moja niezwykła wręcz sympatia i zrozumienie dla tych profesji. Pracując nauczyłam się nie tylko nalewania piwa i mieszania drinków, ale przede wszystkim ogromnej pokory w ocenie gastronomicznego personelu. Nikt, kto nie przepracował za barem iluś-godzinnej zmiany w szaloną piątkową noc nie zrozumie, jak to jest – być samą jedną przeciw tłumowi kilkudziesięciu osób, z których każda chce zamówić ileś-tam napojów naraz i jeszcze zapłacić za nie kartą przez terminal, który ciągle się psuje. Dlatego jeśli w tętniącej życiem, oblężonej przez gości restauracji muszę długo czekać na przyjęcie zamówienia lub otrzymanie jedzenia od ewidentnie zagonionych kelnerów, nie czuję nic poza współczuciem i tym bardziej mam ochotę zostawić im napiwek:) Rzecz ma się oczywiście inaczej, jeśli idę w miejsce bardzo eleganckie i drogie, gdzie adekwatnie wysoka liczba personelu wliczona jest w ceny dań (choć i tu, jeśli kelnerów jest ewidentnie za mało, mam pretensje nie tyle do nich, co do kierownictwa za skąpstwo;)) – ale jeśli wybrane przeze mnie miejsce ma charakter, powiedzmy, biesiadowy – czyli niedrogo, wesoło i smacznie – nie mogę mieć żalu do już i tak padającej z nóg obsługi, szczególnie, jeśli stara się przy tym zachowywać pogodę ducha.


6)     Gdy odwiedzam jakiekolwiek miejsca, najważniejsze są dla mnie trzy elementy: jakość jedzenia (i stopień adekwatności cen), atmosfera i elementarna higiena. Reszta mało mnie obchodzi. Rzeczywiście, bardzo przeszkadzają mi wyszczerbione talerze czy niedomyte sztućce, natomiast raczej nie czepiam się tego, że porcje są za małe, jedzenie za drogie (to akurat w dzisiejszych czasach można łatwo sprawdzić wcześniej), albo że kelner, choć bardzo miły, nie z tej strony co trzeba podaje mi talerz. O wiele ważniejsze jest dla mnie, czy przyjemnie w danym miejscu spędzam czas, czy dobrze się tam czuję, czy jego atmosfera dobrze wpływa na przebieg spotkania i samopoczucie moje i moich współtowarzyszy… czy jedzenie jest dobre, czy próbuję go z przyjemnością, czy składniki są świeże… czy z głośników leci fajna muzyka, czy oświetlenie jest kameralne i ciepłe… słowem, czy czuję się tam miło i komfortowo. Zdaję sobie jednak sprawę, że różne są priorytety i że każdy zwraca uwagę na co innego – być może dla kogoś kwestia absolutnie nienagannej obsługi chociażby jest tak ważna, że wszystko inne przy niej blednie, i całkowicie to szanuję – dlatego pamiętajcie proszę, by do moich gastronomicznych tekstów podchodzić z różnym stopniem zaufania, w zależności od tego, na ile Wasze podejście przy ocenianiu restauracji podobne jest do mojego.

Nie zrozumcie mnie źle – oczywiście to, co opiszę, opiszę rzetelnie, ale recenzja zawsze koniec końców będzie trochę subiektywna, bo to od oceny odwiedzającego zależy, czy poleci jakieś miejsce, czy nie. Nie zakładam też, że moja opinia będzie dla Was jednoznacznie wyrokująca, ale tak czy siak, bardzo nie chciałabym wprowadzać kogokolwiek w błąd. Pomyślałam, że jeśli dokładnie napiszę, co lubię i na co zwracam uwagę, łatwiej będzie ocenić Wam, czy moją opinię w ogóle brać pod uwagę, czy nie, w zależności od tego, co w odwiedzanych miejscach ważne jest dla Was. Bo różne są przecież preferencje, i to całkowicie zrozumiałe!

Pozdrawiam Was serdecznie, już wkrótce zamieszczę pierwszą restauracyjną recenzję!

8 komentarzy:

  1. Ja też dodaję rekomendację restauracji! Jestem ciekawa twoich!

    OdpowiedzUsuń
  2. Switnie , ze Twoj blog będzie w taki sposób urozmaicony..Czekam z niecierpliwością na recenzję , bo sezon wycieczkowy tuż, tuż..a ja lubię podróżować po naszym pieknym kraju i chetnie skorzystam z Twoich rad..pozdrawiam i zapraszam do mnie na wycieczke po Muzeum Ikon..

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy pomysł na urozmaicenie bloga. Opierając się na tym co napisałaś wyżej, mam spore podstawy mniemać,ze wybrane przez Ciebie miejsca będą miały to coś, a recenzję będą rzetelne, sprawiedliwe i ..od serca i od razu dodam, że te trzy "rzeczy" się nie wykluczają!;-). Mieszanka serca i rozumu daje wspaniałe efekty;-))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Szano - To super! Widzę, że obie lubimy restauracyjne klimaty - ja też z ciekawością będę śledzić Twoje!

    Mono - dziękuję, mam nadzieję, że recenzje się przydadzą! Że lubisz podróżować, to już zauważyłam na Twoim blogu - wspaniale! Nic tak nie poprawia humoru, jak wycieczki w nowe miejsca!

    Sabienne - bardzo Ci dziękuję za miłe słowa, mam nadzieję, że rzeczywiście to, co będę miała do powiedzenia się przyda:) Ja właśnie często w ocenie miejsc kieruję się także emocjami, tym, czy mi się gdzieś najzwyczajniej w świecie podobało, czy atmosfera była miła... bo można mieć świetnego kucharza i ładny wystrój, ale to nieraz nie wystarcza, potrzebne jest jeszcze to "coś" - może właśnie serce włożone w dane miejsce przez właścicieli? No cóż, oby to, co będę miała do powiedzenia, brzmiało wiarygodnie i było pomocne:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że postanowiłaś zamieszczać recenzje restauracji, bo interesuje mnie ten temat i być może odkryję dzięki Tobie miejsce, którego jeszcze nie znam.

    Moje spojrzenie na personel lokali gastronomicznych zmieniło się diametralnie po przeczytaniu książki "Kill grill" - po tej lekturze jestem o wiele bardziej wyrozumiała.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ano, takie poznanie restauracyjnej kuchni "od kuchni" bardzo zmienia spojrzenie:)
    Co zaś do recenzji, to nieraz odwiedzam jakieś miejsca, pomyślałam więc - czemu by o nich nie napisać? Kilka takich tekstów zauważyłam u Ciebie i z wielkim zainteresowaniem je przeczytałam - o wielu z tych lokali nie wiedziałabym, gdybyś ich nie poleciła! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja też byłam kiedyś kelnerką - w Stanach, przez nieco ponad 2 miesiące. Nie szkodzi, że byłam zmęczona, niewyspana czy ktoś mnie wkurzył - zawsze miałam być miła dla gości, dbać o to by dobrze się czuli. Codziennie przypominała nam o tym menadżerka podczas odprawy przed pracą. Jak nieraz idę do knajp warszawskich to nie mogę wyjść z zadziwienia jak wiele do życzenia pozostawia obsługa kelnerska - jak minimalna jest znajomość karty, win, rzadko ktoś się zapyta o to czy smakowało. W bardzo drogich restauracjach [które znam głównie z imprez służbowych] tak nie jest, ale w tych bardziej popularnych, powiedziałabym codziennych, niestety rzadko trafia się na dobrego kelnera.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nina - mówimy chyba o dwóch różnych rzeczach. Czym innym jest elementarna uprzejmość i szacunek, którego w ogóle można oczekiwać od innych (i wymagać od siebie!), a czym innym - obsługa kelnerska na 250% normy. Tego pierwszego można jak najbardziej oczekiwać od kelnera (i od ludzi w ogóle) w każdych okolicznościach, to drugie... no, świetnie, jeśli się zdarzy, ale jest rzadkie i ja przynajmniej nie stosuję go jako punkt odniesienia. Ja też byłam dla wszystkich miła i uśmiechnięta, po pierwsze dlatego, że to w ogóle dobry nawyk w kontaktach z innymi ludźmi, a po drugie - gdybym się tego nie trzymała, długo bym tam miejsca nie zagrzała.
    Na zgryźliwego czy nieprzyjemnego kelnera/kelnerkę zawsze reaguję źle, jak każdy; natomiast do obsługi sympatycznej, ale wyraźnie zabieganej i przez to niezbyt wylewnej czuję wiele sympatii i zrozumienia. Muszę mieć też wyjątkowe szczęście, bo bardzo rzadko zdarza mi się trafić w restauracji na kogoś aktywnie niemiłego i niekompetentnego - oczywiście bywa i tak, ale naprawdę nieczęsto.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...