niedziela, 7 września 2014

O powrotach. Tak po prostu.

 


Weszłam dziś na blogspot jak do dawno opuszczonego domu. Domu, który zarósł już trochę mchem, w kątach przybyło mu pajęczyn, ale na mój widok jakby odmłodniał, jakby mnie poznał.

Tak obcy, a jednocześnie tak bliski.

Znasz to uczucie?

Wyciągasz stary klucz, żeby otworzyć - i ze zdumieniem odkrywasz, że dalej działa. Przechodzisz uliczką, by sprawdzić, czy ciągle masz tych samych sąsiadów - i odkrywasz, że nic się nie zmieniło. I robi Ci się ciepło i przyjemnie, bo chociaż wiesz, ze czeka Cię mnóstwo sprzątania, nim ten swój dom doprowadzisz do porządku - to jednak to nadal jest Twój dom, i cały czas na Ciebie czekał.

Ja też tak się dzisiaj czuję. Mój ostatni post z lutego 2012 zdążył już zarosnąć kurzem i pajęczynami, bo z różnych względów nie miałam ani czasu, ani głowy do tego, by tu zaglądać - a jeszcze mniej, żeby gotować. W tym czasie zrobiłam wiele ekscytujących rzeczy, ale nie był to bynajmniej crème brûlée ani flapjack. No - może tylko trochę ekspresowej kuchni...:)

Czasem, jak zatęskniłam, to sobie tutaj wchodziłam, od jakiegoś czasu nosiłam się też z zamiarem, żeby wrócić do blogowania - mam nadzieję, że teraz mi się to uda:) W końcu jest jeszcze wiele przepisów do przetestowania!

Do zobaczenia wkrótce!

PS Specjalne podziękowania należą się Ninie, która średnio co miesiąc przypominała mi, że delikatessen cały czas na mnie czeka!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...