Zastanawialiście się kiedyś, jak smakowały nektar i ambrozja? Ja myślę o tym bardzo często.
Mitologia grecka niewiele o nich mówi, poza tym, że były godne podniebienia olimpijskich bogów i dawały im nieśmiertelność. Ja wyobrażam je sobie jako lekkie, z lekka kremowe, kwiatowo-owocowe i delikatnie, acz wyraziście słodkie. Choć tak naprawdę trudno natknąć się na coś, co właśnie tak by smakowało. Ja więc moich kandydatów na olimpijski pokarm typuję empirycznie – czasem po prostu próbuję czegoś i myślę sobie – o! Tak mogłoby właśnie smakować to, co wedle starożytnych Greków Zeus czy Atena jadali na śniadanie:) Przyznam, że niewiele takich smaków póki co odkryłam, a nawet – by pokusić się o większą precyzję – odkryłam ich dokładnie dwa. Jeden to deserowe wino Moscatel – słodkie (acz zadziwiająco lekkie), z wyraźną nutą miodu, kwiatów, owoców, i czegoś jakby… no właśnie, jakby kremowego lub śmietankowego (choć oczywiście ani krzty nie ma w nim ani śmietany, ani masła). To jeden z najcudowniejszych, najpiękniejszych, najlepiej skomponowanych smaków, jakie kiedykolwiek miałam w ustach… i nieraz myślę, że jakoś tak właśnie musiał smakować nektar.
A ambrozja? Ambrozja to dla mnie smak białej czekolady – słodkiej, ale lekkiej, śmietankowo-kremowej, rozkosznie innej niż wszystko, czego zdarzyło mi się próbować… i takiej niby-kwiatowej, choć kwiatów w niej przecież nie uświadczysz. Ale biała czekolada to nie wszystko – w ambrozji powinna być jeszcze dla mnie wyraźnie owocowa nuta, najlepiej taka świeża, cytrusowa…taka biała czekolada „z czymś”. I tym czymś są dla mnie właśnie pomarańcze.
Gdy więc zobaczyłam u Moniki przepis na ciasto z białą czekoladą i pomarańczami, wiedziałam, że muszę jak najszybciej je upiec. I upiekłam. Wyszło… naprawdę rewelacyjnie. Robi się je łatwo i szybko, a smakuje… po prostu…CUDOWNIE.
Upieczcie razem ze mną, a sami się przekonacie:)
Ciasto z białą czekoladą i syropem pomarańczowym (przepis z małymi modyfikacjami):
185 g masła
1 szklanka mleka
¾ szklanki cukru
2 małe opakowania cukru waniliowego
150 g białej czekolady
2 szklanki mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
2 jajka
Syrop:
1 szklanka soku z pomarańczy
½ szklanki cukru
skórka z 1/2 pomarańczy, pozbawiona białych części i pokrojona w cieniutkie paseczki
Nagrzej piekarnik do 180° C. W rondelku podgrzej na malutki ogniu masło, mleko i czekoladę, aż składniki się rozpuszczą i połączą (ale nie powinny zacząć wrzeć!). Zdejmij z ognia i odstaw, aż masa lekko ostygnie. Do dużej miski przesiej mąkę i dodaj proszek do pieczenia, następnie wbij jajka i odrobinę masy czekoladowej. Miksuj całość na niewielkich obrotach, stopniowo dolewając czekoladową substancję, aż wszystkie składniki się połączą powstanie równomierna masa. Dodaj cukier (zwykły i waniliowy) i miksuj jeszcze przez chwilę, do całkowitego wymieszania składników. Masę przełóż do formy wyłożonej papierem do pieczenia (to ważne, bo potem ciasto trzeba będzie zalać syropem, i dzięki pergaminowi nie przyklei się do formy) i wstaw do piekarnika na ok. 70 minut, po czym wyjmij, sprawdź, czy się upiekło, do końca wbijając w nie patyczek (jeśli patyczek wyjdzie suchy, ciasto jest gotowe, jeśli obklejony – ciasto potrzebuje jeszcze dopieczenia). Jeśli ciasto wciąż nie będzie gotowe, przykryj je z góry papierem, po czym ponownie wstaw do piekarnika na ok. 20 min., by się dopiekło (czas podaję orientacyjny, w rzeczywistości może to zająć odrobinę krócej lub dłużej, wiec monitoruj sytuację na bieżąco).
W międzyczasie przygotuj syrop. Do rondelka wlej sok z pomarańczy, dodaj cukier i skórkę z cytryny, po czym podgrzewaj na niewielkim ogniu, w razie potrzeby co jakiś czas mieszając, aż cukier się rozpuści, a syrop stanie się przezroczysty. Zdejmij z ognia i odstaw do ostygnięcia.
Gdy ciasto będzie gotowe, równomiernie i głęboko ponakłuwaj je nożem. Skórką z syropu udekoruj wierzch ciasta, następnie równomiernie zalej je pomarańczowym płynem (oryginalny przepis zakładał zalanie ciasta połową syropu i podanie drugiej połowy w sosjerce, by każdy mógł dodać sobie syropu na talerzu wedle uznania; ja od razu zalałam całością, ale decyzja należy do Was:)) Ciasto podawaj po ostygnięciu.
Miłego smakowania!
może u Homera znajdą się opisy nektaru i ambrozji. tyle tylko, że sam Homer nie znał naszych smaków;)tym bardziej o białej czekoladzie nie słyszał
OdpowiedzUsuńTwoje ciasto to prawdziwa ambrozja;)\
pozdrawiam
Dla mnie ambrozją jest tiramisu...kocham je na całego ;) A co jeszcze? Potem będą to zapewne raczej wytrawne smaki. Słodkie pomidorki koktajlowe z bazylią i oliwą z oliwek. Zawsze wolałam je od słodyczny, taki ze mnie stwór ;)
OdpowiedzUsuńTo ciasto wygląda zachęcająco...z białą czekoladą jest pewnie śmietankowo-kremowa, jak piszesz. Do wypróbowania koniecznie! Między innymi dla tego,że u mnie w domu amatorów białej czekolady nie brakuje, hihi.
Wspaniałe! Biała czekolada to moja ulubiona słodkość a w połączeniu z pomarańczą bezkonkurencyjna.
OdpowiedzUsuńOj!
OdpowiedzUsuńale to musiało świetnie smakować.
o matko ..ale narobiłaś smaka !! Czuje jego zapach..to takie słoneczko na talerzu w te pochmurne dni.. :)
OdpowiedzUsuńOj, to może być dobre.. zwłaszcza że pomarańcze teraz najlepsze.. już lepsze chyba nie będą.. takie zupełnie "comfort food"// pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziewczyny, dziękuję Wam bardzo i cieszę się, że ciasto Wam się spodobało:)
OdpowiedzUsuńPanno Malwinno - ech, no tu masz rację - Homer nie mógł znać tych smaków, przynajmniej nie w takiej postaci, w jakiej znamy je my. Ale i tak smakując nowych potraw, poszukuję "moich" nektaru i ambrozji, a przynajmniej mojego o nich wyobrażenia:) W ogóle niedawno dopiero odkryłam, oglądając fantastyczne programy kulinarnego "eksperymentatora" Hestona Blumenthala, jak bardzo różne podniebienia od naszych musieli mieć ludzie w przeszłości... i jak zapewne smaki będą nadal zmieniać się na przestrzeni kolejnych wieków! Pozdrawiam serdecznie!
Escapade Gourmande - oj, i tu masz całkowitą rację! Tiramisu rzeczywiście ma w sobie coś bardzo z ambrozji, zresztą w ogóle mascarpone jest... mmmm... jedyne w swoim rodzaju, takie właśnie śmietankowo-kremowo-leciutkie:) PS ja też generalnie od słodkich smaków wolę wytrawne!
Marta - moja chyba też! biała czekolada i owoce. Nooo, może jeszcze karmel, mascarpone na słodko, creme brulee i crema catalana;)
Olciaky vel Olcik - witaj na moim blogu, bardzo dziękuję za odwiedziny! Powiem Ci, że o ile nie jestem wielką entuzjastką ciast - to zdecydowanie należało do najpyszniejszych, jakie jadłam. Bardzo polecam!
Mona - rzeczywiście słoneczko na talerzu, bardzo ładnie to ujęłaś! A ten zapach podczas pieczenia... coś wspaniałego! Polecam, tym bardziej, że ciasto przygotowuje się naprawdę szybko!
Atria C. - bardzo Ci dziękuję za odwiedziny! A ciasto rzeczywiście polecam jako comfort food - przy nim wszystkie zimowe smuteczki gdzieś znikają:)
To ciasto jest niebiańskie! Pyszne zdjęcia.Gdyby tak dostał mi się kawałek do kawy....Minammmm
OdpowiedzUsuńAmber - dziękuję! Ciasto zniknęło bardzo szybko i rzeczywiście w towarzystwie kawy smakowało najlepiej - choć niestety ja wcinałam je nie tylko z kawą (bo to jest chociaż dobra wymówka:)), ale także przy każdej wizycie w kuchni, przez zwykłe łakomstwo! Pozdrawiam serdecznie i dziękuję Ci za odwiedziny!
OdpowiedzUsuńNo skoro ambrozja to i ja bede musiala wyprobowac! Tym bardziej, ze bardzo lubie wypieki / desery z dodatkiem bialej czekolady.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdezcnie!
Och, no to wspaniale, jeśli lubisz białą czekoladę w deserach, to tym bardziej polecam! Jedyna moja obserwacja z perspektywy czasu: Z tak podanych proporcji ciasto wychodzi mimo wszystko dość słodkie - by tego uniknąć, można dodać ciut mniej cukru do masy lub do syropu. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJa zawsze 'automatycznie' ucinam cukier w przepisach ;) Ale dziekuje za podpowiedz, zaraz sobie dopisze :)
OdpowiedzUsuńJa na ogól też, bo nie lubię zbyt słodkich deserów... wolę lekkie, świeże i owocowe. W tym wypadku oryginalny przepis już i tak troszkę "okroiłam" z cukru, ale spokojnie można jeszcze:)
OdpowiedzUsuńno cóż ja mogłabym się zatracać w cukrze... takie zboczenie :P
OdpowiedzUsuńHa, no widzisz:) Każdy ma jakiś składnik, do którego ma słabość - ja uwielbiam chilli i wszystkie bardzo ostre smaki:) Za słodkościami nie przepadam, ale z kolei mam wrażenie, że dodaję więcej cukru w gotowaniu, niż przeciętni ludzie - chyba mój organizm w ten sposób odbija sobie mój brak zapędu do słodyczy;)
OdpowiedzUsuńTo nie jest ambrozja, to jest niebo w gębie! Julka zrobiła. Mniam!
OdpowiedzUsuń