Z jakiegoś powodu panuje na świecie przekonanie, że kuchnia brytyjska jest paskudna. Ba – co tam paskudna! Po prostu niejadalna.
Nic bardziej błędnego. To tak, jakby ktoś zjadł w szkolnej stołówce suchą jak podeszwa „pieczeń” z sosem w kolorze burej ścierki, a potem na tej podstawie utrzymywał, że kuchnia polska jest po prostu do niczego. A przecież prawda jest taka, że nasze rodzime potrawy są naprawdę pyszne, POD WARUNKIEM, że zostaną odpowiednio przygotowane, przyrządzone i przyprawione, nieraz co prawda kosztem dłuższego czasu ich gotowania, ale za to z korzyścią dla wszystkich, którzy będą je następnie wcinać.
Tak samo jest z kuchnią brytyjską. Odpowiednio przygotowana jest naprawdę smaczna i – co ciekawe – w swoim zamyśle dość podobna do naszych rodzimych smaków i kulinarnych schematów. Dziś podam Wam przepis na jedno ze sztandarowych dań brytyjskiej kuchni, czyli na zupę cebulową, którą zrobiłam według receptury Jamiego Olivera z książki Jamie at Home. W Polsce – słusznie i niesłusznie – zupę cebulową kojarzymy właściwie z Francją, a nie z Wielką Brytanią. Słusznie o tyle, że rzeczywiście, potrawa ta również we Francji jest jednym ze sztandarowych dań narodowych; niesłusznie zaś, bo francuska wersja zupy cebulowej absolutnie nie jest jedyną. Francuska zupa smakuje specyficznie – jest bardzo alkoholowa i bardzo, bardzo wytrawna.. Też smaczna – ale mimo wszystko inna.
Angielskie wydanie zupy bazuje natomiast przede wszystkim na słodyczy, którą cebule wytwarzają podczas długiego, powolnego duszenia i na maślanej, jedwabistej wręcz konsystencji, której danie nabiera. I dlatego tak mi smakuje, bo – jak Wam już swego czasu pisałam – w pieczonych i smażonych cebulach jest coś tak przepysznego – jakby melasowego czy karmelkowego – że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko je uwielbiać. I podobnie jest z tą zupą. Ma w sobie coś takiego… jest po prostu… a zresztą, nie. Nie powiem Wam, bo żadne słowa tego nie opiszą. Spróbujcie sami, i to koniecznie. KONIECZNIE:)
Na 4 porcje zupy potrzebujesz:
Różne rodzaje cebul (w sumie ok. kilograma). Czyli np.:
5 cebul czerwonych
2-3 duże cebule białe
3 szalotki
300 g pora
6 wyciśniętych ząbków czosnku (ja dodałam 2)
garść świeżej szałwii
1,5 l bulionu warzywnego lub drobiowego
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka gałki muszkatołowej (Jamie nie dodaje, ale moim zdaniem warto)
Sól
Pieprz
Sos Worcestershire (opcjonalnie)
Oliwa z oliwek
2 łyżki masła
8 kromek czerstwego chleba lub bułki
200 g utartego sera cheddar (można zastąpić polskim ostrym serem, np. Carskim lub Bursztynem)
Piekarnik rozgrzej do temp. 200º C. Wszystkie cebule i pora posiekaj na piórka. Odłóż na bok ok. 4-8 listków szałwii, resztę z grubsza posiekaj. W garnku o grubym dnie i nieprzywierającym spodzie rozgrzej oliwę i masło; gdy się rozpuszczą, zmniejsz ogień do minimalnego płomienia. Dodaj szałwię i czosnek i duś przez chwilę na małym ogniu, po czym dodaj cebule, sól i pieprz i mieszaj przez chwilę, tak, by wszystkie pokryły się tłuszczem. Następnie częściowo przykryj garnek pokrywką i duś (ciągle na maleńkim ogniu!) przez ok. 30 minut, po czym zdejmij pokrywkę i duś jeszcze przez 20 minut, tak, by cebula nabrała złotawego koloru. W czasie tych 50 minut co jakiś czas sprawdzaj i mieszaj cebulę, by nie przywarła do dna ani się nie przypaliła. Takie cierpliwe duszenie jej na małym ogniu może wydawać się irytujące, ale naprawdę warto – puści prze-prze-pyszny, maślano-słodki sos i nabierze niezwykłego aromatu, którego nie miałaby, gdyby ją po prostu szybko usmażyć w wysokiej temperaturze. Dlatego – warto pozwolić cebuli na taką powolną „kąpiel” w maśle, tym bardziej, że jeśli temperatura będzie niska, cebula nie powinna nazbyt przywierać i nie trzeba cały czas przy niej stać, a tylko doglądać i od czasu do czasu zamieszać.
Po upływie 50 minut dodaj cukier i gałkę, przemieszaj, a potem zalej bulionem i gotuj na małym ogniu przez ok. 10-15 minut. Jeśli trzeba – dopraw do smaku solą i pieprzem. Gotową zupę rozlej do żaroodpornych miseczek.
W piekarniku przyrumień z obu stron kromki chleba, następnie wyjmij, porwij na mniejsze kawałki i ułóż na zupie. Grzanki posyp tartym serem i pieprzem, polej kilkoma kroplami sosu Worcestershire (opcjonalnie) i przystrój odłożonymi na bok listkami szałwii. Każdą miseczkę skrop odrobinką oliwy, następnie postaw na blasze, całość wstaw do piekarnika i piecz z górnym grzaniem, aż ser się roztopi i zacznie ładnie rumienić:) Ostrożnie wyjmij blachę z miseczkami zupy i podawaj je od razu, tylko uwaga – będą baaaardzo gorące!
Enjoy!
Jadlem kiedys taka zupe w Anglii, w takiej typowo angielskiej restauracji, i nawet sie zdziwilem, ze taka francuska zupa tam byla, ale mnie kelner doedukowal. Bardzo smaczna zupa, zwlaszcza gdy spod grzanek troche nasiaknie, wtedy mozna zjesc taka chlebowo-serowo-cebulowa eksplozje smaku!!!
OdpowiedzUsuńBardzo smaczna:))))) Ciesze sie, ze miales okazje sprobowac angielska wersje! Zachecam - sprobuj przygotowac ja sam, naprawde warto:) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJa noszę się z zamiarem zrobienia 'tej francuskiej' wersji. Jeśli polubię - angielska będzie jako druga ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPowodzenia w gotowaniu w takim razie! Ja francuską wersję lubię ogromnie, ale rzeczywiście jest bardzo BARDZO wytrawna:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńser.. duża ilość sera :) to jest chyba najlepsze wykończenie jakie może być :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Ser, i to roztopiony, to wspaniała sprawa...:)
OdpowiedzUsuń