W weekend odwiedziłam knajpkę wietnamską Du-Za Mi-Ha na ulicy Widok w samym centrum Warszawy. Słyszeliście już o niej? Ja wybrałam się tam po raz pierwszy, zachęcona bardzo dobrymi recenzjami w prasie i na gastronauci.pl.
I muszę powiedzieć… podobało mi się. A to z trzech powodów.
Po pierwsze – charakter serwowanych dań. Pojawiają się powoli w Warszawie miejsca z azjatyckim jedzeniem, które nie sprowadza się do glutowatych sosów na bazie mąki kukurydzianej i kapusty pekińskiej. Jest ich jednak wciąż mało. Mnie, uformowanej kulinarnie (jak to szumnie brzmi!) na wszelkich noodle soups, którymi szczególnie zachwycałam się tu i tu, bardzo brakowało tego, co w kuchni wschodu stanowi podstawę – aromatycznych dań z makaronem i dodatkami wszelkiej maści. Piszę, że brakowało – ale odnalazłam je właśnie w Du-Za Mi-Ha. Menu jest bardzo proste, zawiera w sobie jednak to, co moim zdaniem w kuchni wietnamskiej najcenniejsze – bogactwo smaków, aromatów i tekstur, zawarte w dość nieskomplikowanych wbrew pozorom kompozycjach. Choć więc lista dań jest bardzo długa, sprowadza się tak naprawdę do dwóch kategorii – zupa Pho z różnymi rodzajami makaronów i dodatków do wyboru, obficie posypana kolendrą i kiełkami soi, oraz makarony smażone, również w wielu wariantach. Do tego kilka przystawek, w tym pokaźne menu sajgonkowe (nemy), obejmujące wersje zarówno na ciepło, jak i na zimno.
Zjadłam zupę Pho z makaronem Bun (średnio-cienki ryżowy) i kaczką po pekińsku i muszę powiedzieć, że była przepyszna! Byłam pod szczególnym wrażeniem kaczki – rzadko zdarza mi się trafić na tak dobrze przyrządzoną – była krucha i miękka, a przy tym soczysta.
Po drugie – zachęca też standard miejsca. Nie jest to poziom restauracyjny – nawet zupełnie nie – a mimo to znacznie przewyższa jakość typowych azjatyckich barków. Jest tam czysto, jasno i przyjemnie, oczywiście z zastrzeżeniem, że jest to raczej bar, niż restauracja. Nim powstała Du-Za Mi-Ha, był tam lokal z sushi, i choć miejsce trochę przerobiono i powstawiano więcej stolików, to jednak klimat pozostał. Dodatkową atrakcję stanowią w jednej z sal stoły i siedziska wpuszczone w ziemię, które dają wrażenie jedzenia na podłodze, w stylu dalekowschodnim.
Po trzecie wreszcie – niskie ceny. Wielka miska bulionu z kaczką po pekińsku kosztowała… 17 zł, a większość zup i makaronów oscylowała wokół 13-15 zł. Jak na wielką porcję naprawdę smacznego wietnamskiego jedzenie w przyzwoitym otoczeniu i samym centrum Warszawy, to naprawdę niedużo.
Wszystko to powoduje, że Du-Za Mi-Ha zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie i będę tam wracać – i chyba nie tylko ja. W niedzielne popołudnie knajpka tętniła życiem, przewijało się przez nią mnóstwo grupek zamawiających dania na miejscu lub na wynos (jeśli dobre wietnamskie jedzenie wolisz zjeść w zaciszu własnego domu – może to być dobre rozwiązanie!).
Du-Za Mi-Ha jest więc zdecydowanie warta wypróbowania. Taka rekomendacja wiele znaczy w moim wypadku, bo gdy chodzi o azjatyckie makarony – jestem dość wybrdna:)
Przepraszam Was, niestety nie udało mi się zrobić zdjęć (widziałam kilka fotografii Du-Za Mi-Ha w Internecie, jeśli chcecie zobaczyć wnętrze). Tym bardziej jednak będę Was namawiała, byście poszli i wypróbowali sami…:)
Du-Za Mi-Ha
ul. Widok 16
00-023 Warszawa
tel.: (22) 826 18 71
ul. Widok 16
00-023 Warszawa
tel.: (22) 826 18 71
A teraz, by pozostać w klimacie azjatyckich makaronów, mam dla Was fenomenalną pikantną zupę kokosową z kurczakiem. Nie jest wprawdzie wietnamska, ale smakuje absolutnie rewelacyjnie. Oryginalny przepis znalazłam swego czasu u Niny i od tej pory gotuję ją bardzo często, z małymi modyfikacjami. Mam nadzieję, że Wam posmakuje!
Dla 4 osób:
400 ml (1 puszka) mleka kokosowego
500 ml bulionu drobiowego lub warzywnego
2 piersi kurczaka, pokrojone w kawałki
kawałek imbiru o długości 5 cm, pokrojony na kawałki
4 łodygi trawy cytrynowej, pokrojone na kawałki (ewentualnie użyj mrożonej)
1 spora papryczka chilli
4 łyżki sosu rybnego
1 łyżka cukru (najlepiej brązowego)
1 limonka
3 porcje makaronu won-ton lub ramen (azjatycki makaron pszenny)
¼ szklanki wrzątku
kolendra i dymka, posiekane (do posypania)
Marynata:
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka sosu rybnego
1 łyżeczka octu ryżowego (opcjonalnie)
1 łyżka sosu miodowego lub słodkiego sosu chilli
1 łyżeczka sambal oelek (opcjonalnie)
W misce połącz składniki marynaty. Dodaj kawałki kurczaka, wymieszaj i odstaw na ok. 20 minut.
W garnku rozgrzej bulion, dodaj trawę cytrynową i imbir. Gotuj na małym ogniu przez 10-12 minut. Przecedź, trawę cytrynową wyrzuć, natomiast zachowaj kawałki imbiru i przeciśnij przez praskę do czosnku, z powrotem do zupy. Dodaj chilli, mleko kokosowe, sos rybny i cukier, po czym gotuj przez ok. 7 mnut. Dodaj makaron i ok. ¼ szklanki wrzątku, gotuj przez ok. 2 minuty, po czym dodaj kurczaka i gotuj przez kolejne 2-3 minuty, czyli aż makaron zmięknie, a kurczak będzie już ugotowany, ale ciągle miękki. Tuż przed podaniem skrop sokiem z limonki i wymieszaj.
Zupę podawaj w miseczkach, posypaną kolendrą i dymką.
ten przepis - jak widzę - coraz bardziej idzie w świat, jak to dobrze, bo to taka pyszna zupa!
OdpowiedzUsuńP.S. Może przyłączysz się do weekendowego pieczenia chleba, teraz jestem gospodynią. Ciągle mówisz, że może kiedys - to może to jest ten właśnie czas? Zakwas miałabys ode mnie :)
Lubie kuchnie azjatycką...bo gdy jej kosztuję wtedy jestem przekonana w stu procentach, że jem zdrowo. Zupka wygląda zachęcająco! Odświeżająca, ale też ostra. Przypomnę sobie o tym przepisie, gdy będę miała ochotę azjatycko poeksperymentować w kuchni.
OdpowiedzUsuńlubię tego typu smaki. od jakiegoś czasu szukam przepisu na podobną zupkę, którą dawno dawno temu jadł mój Połówek w knajpce już nie istniejącej. ale wypróbuję i ten (mam spore szafkowe zapasy mleczka kokosowego)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Khem... w przepisie nie ma mowy o tym, co zrobic z mlekiem kokosowym... Czy dodaje sie je na poczatku do bulionu, czy potem, pod koniec?
OdpowiedzUsuńNina - ach dziękuję Ci bardzo:) Może bym i spróbowała (choć nie wiem, wyraźnie mam coś do tego zakwasowego przedsięwzięcia:)), ale zepsuł mi się piekarnik... ehhhhh!
OdpowiedzUsuńEscapae Gourmande - bardzo polecam! Zgadzam się, że kuchnia azjatycka jest zdrowa i zbalansowana, a ta zupa jest po prostu fantastyczna - i jaka szybka w przygotowaniu! Pozdrawiam:)
Panno Malwinno - to tak jak ja! Też mam w dou mleka kokosowego na pęczki, przydaje się w różnych nagłych kulinarnych wypadkach:)
Głodomorku - masz rację, zapomniałam dodać ten (drobny w sumie;)) szczegół -mleko dodaje się do bulionu po pierwszej fazie gotowania, razem z chilli, sosem rybnym i cukrem. Zapomniałam też o limonce - jej sok dodaje się tuż przezd podaniem. Pozdrawiam Cię serdecznie:)
zaskakujące smaki, których jeszcze nie znam..
OdpowiedzUsuńAsieja - zaskakujące, ale naprawdę pyszne:) Bardzo namawiam Cię do ich spróbowania! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńHa, ten lokal ma jeszcze jedną siedzibę, trochę mniejszą i mniej zatłoczoną na ulicy Złotej:) Wiem to, bo często chodzę tam na porcję nemów wegetariańskich które sa naprawdę świetne, podawane z doskonałym, lekkim sosem słodko – ostrym. Może kiedyś się tam spotkamy przypadkiem :)
OdpowiedzUsuńMarta - naprawdę? Nigdy nie słyszałam o filii na Złotej, muszę się tam kiedyś wybrać i spróbować nemów - no i właśnie, może przypadkiem Cię tam spotkam;)
OdpowiedzUsuń