No i przyszło lato! Co prawda póki co nie może się do końca zdecydować, czy chce się już na dobre rozgościć, czy tylko od czasu do czasu na chwilę pojawić, niemniej jednak pogoda coraz częściej skłania nas do pikników, plenerowych posiłków i lekkich dań… Także do lekkich alkoholowych napojów: szprycerów, kruszonów i mojego ulubionego Pimm’s, angielskiego koktajlu z miętą i truskawkami, o którym napiszę Wam kiedyś nieco więcej.
Maj to czas, kiedy poza szparagami i owocami morza, naprawdę lubię zajadać sałatę w różnych formach. Sałata w ogóle stoi wysoko w moim rankingu kuchni efektywnej, ekonomicznej, lekkiej – zawsze wyrafinowanej i zawsze dobrze przyjmowanej, choć rzeczywisty czas realizacji zieleninowych dań nie przekracza na ogół 20-30 minut.
Sałata zbliża ludzi. Postaw przed nimi jej wielką miskę, a – niczym przy makaronie – będą zapamiętale wcinać z wielkim smakiem. Nawet bardziej, bo makaron to jednak kalorie, a sałata – o czym wie każdy – to danie przyjazne nawet dietowiczom. Można więc jeść ją bez ograniczeń, a jedzenie – jak wiadomo – łagodzi obyczaje i poprawia nastroje. Dodaj do tego kieliszki i białe wino – a udany wieczór gwarantowany:)
Ale istnieje i inny rodzaj sałaty. Taki, który lubisz jeść w samotności lub bardzo wąskim gronie, niespiesznie, popijając sokiem pomarańczowym lub pyszną herbatą. Na wczesny lunch lub późne śniadanie, wśród zieleni słonecznego tarasu… słowem, tylko wiosną lub latem, i tylko wtedy, gdy możesz pozwolić sobie na leniwe przedpołudnie.
I taką właśnie sałatę mam dla Was dzisiaj – sałatę z sosem wręcz maślanym, choć masła prawie w niej nie ma. Sałatę, na którą przepis znalazłam w bardzo przeze mnie ostatnio nadużywanej książce Nigelli Lawson „KUCHNIA” - choć moja wersja znacznie odbiega od oryginału.
Po raz pierwszy Nigella trochę mnie zawiodła. Jej wersja sałatki zawierała jajka ugotowane na pół-twardo – żółtka ścięte na zewnątrz, ale wciąż pół-płynne w środku. Takie jajka bardzo lubię i chętnie wypróbowałam patent Nigelli, który podaje jako niezawodny: że jajko należy gotować przez minutę, następnie wyłączyć ogień i trzymać w gorącej wodzie pod przykryciem przez kolejne 8 minut. Przygotowane w ten sposób jajko miało mieć idealną, pół-twardą, kremową w środku konsystencję.
Pełna jak najlepszych chęci przygotowałam w ten sposób jajko do sałatki… i co? No i właśnie nic. Wyszły mi jajka nie tylko nie na pół-twardo, ale nawet nie do końca na miękko… coś, co było ścięte dosłownie na słowo honoru i przez chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle mogę tego użyć. W końcu jednak zamiłowanie do szybkich rozwiązań zwyciężyło nad lojalnością wobec oryginalnego przepisu – najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty gotować jajek od nowa – i użyłam tego, co miałam. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania – sałatka wyszła naprawdę pyszna, o ciekawej, nietypowej teksturze – chrupiąca od zieleniny, a przy tym aksamitno-kremowa od płynnych, lekko tylko ściętych żółtek. Spróbujcie koniecznie!
2 główki ulubionej sałaty lub 1-2 torby mieszanki sałat (polecam!)
250 g pomidorków cherry
40 dkg wędzonego bekonu, pokrojonego w cienkie paski
8 jajek
2 łyżki masła
Dressing:
1 czubata łyżka majonezu, najlepiej domowego
3 łyżki octu balsamicznego
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka musztardy
1 łyżeczka słodkiego chutney’u owocowego (opcjonalnie)
tłuszcz ze smażenia bekonu
Na patelni rozpuść na małym ogniu masło, dodaj bekon i smaż, aż się przyrumieni. Zlej tłuszcz i dodaj do dressingu, a bekon odsącz na ręczniku papierowym. Do miski z sałatą dodaj dressing i całość wymieszaj rękoma. Rozłóż sałatę na głębokie talerze. Gdy jajka będą gotowe, ostrożnie obierz je i przełóż na talerze z sałatę, po czym delikatnie je rozkrój. Całość pokryj z wierzchu chrupiącym bekonem; podawaj od razu!