sobota, 3 grudnia 2011

Nie tak dawno temu...

Piszę z "pożyczonego" komputera, daleko od domu, w zupełnie innym trybie...:) Już wkrótce powrót do rzeczywistości (i do nowych przepisów), ale dziś jeszcze inny, powolny świat.

Jak Wam wspominałam, jeszcze nie tak dawno temu wygrzewałam się we włoskim słońcu i włóczyłam po zaułkach Rzymu i Florencji (no i może jeszcze po kilku sklepach w Mediolanie...;)). Dziś, gdy za oknem ciemno i zimno, publikuję kilka zdjęć z podróży - nie tak dalekiej, ale jakże innej klimatycznie!

6 komentarzy:

  1. Fajnie się włóczyłaś.
    Bardzo lubię takie spędzanie czasu wolnego i nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, powiem Ci Amber, że ja też! "Włóczenie się" to moja ulubiona forma zwiedzania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia!
    To włoczenie się, o którym piszesz, ja sobie kiedyś nazwałam 'free floating' - bez celu, bez pośpiechu, chłonąc klimat i atmosferę miasta. Uwielbiam!

    I zazdroszczę Rzymu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się Twoja nazwa. Free floating - to właśnie to!

    A Rzym na przełomie października i listopada naprawdę polecam - jeszcze jest ciepło i słonecznie, miasto tętni życiem, jak zawsze, ale turystyczne szaleństwo już o wiele mniejsze ;)

    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. My z mężem jakoś nigdy nie byliśmy Włochami wyjątkowo zachwyceni dopóki tam nie pojechaliśmy ;) Też poza sezonem, więc tym milej wspominamy. Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boregi - zwiedzanie poza sezonem jest niedoceniane:) wtedy miejsce pustoszeje z turystów i można przyjrzeć się, jak na codzień toczy się tam życie:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...